Stary człowiek może

Hemingway odświeża się w nowych przekładach. Choć pisał niby na jedno kopyto, proste słowa powtarzał w co trzecim zdaniu. Do tego patos. Na wojnie, polowaniu, na Golfsztromie, pod śpiworem. To ciągłe łapanie byka za rogi, wypinanie klaty, żłopanie rzek alkoholu. I to wykrawanie bohaterów z siebie. Bo pisał tylko o tym, co sam przerobił na żywca. Kiedyś był pożądany, jak „mrożone daiquiri w piekle”. Dziś czytanie go łączy się z rewizją jego macho-biografii.

Mnie Hemingway zaciągnął na Kubę. Dosłownie. Stąd tu – „Stary człowiek i morze”.

Papę zawsze ciągnęło na ryby: tuńczyki, marliny, barakudy. Nie dość, że pływał i łowił tak, jakby miał to we krwi, to jeszcze słuchał rybaków, którzy w barach o tych rybach opowiadali i o swych wyczynach. Ponoć, o jednej rybie to Papa nie mógł przestać myśleć przez pół życia. Wreszcie napisał o niej tak, że teraz mało kto tej ryby na świecie nie zna, jak i tego starego człowieka, kubańskiego rybaka, który się z tą rybą na morzu nabiedził. Później mu doszły na nieszczęście inne, złe ryby, które przypłynęły żreć za darmo. I od tego tłuczenia tych złych ryb po to, by tę najszlachetniejszą uchronić, stary tak się wyniszczył, że miał dość, lecz ostał się niepokonany, co się potem stało symbolem.

Ponoć Papa nie zalecał szukania symbolizmu w tej całej morskiej dramie. Może czuł, że jak to wejdzie do lektur szkolnych, to młody czytelnik trafi tam na fragment, gdzie Santiago, mówi do meduzy: „agua mala, ty kurwo”.
Tak czy inaczej, ta niedługa nowela podciągnęła dorobek Papy do Nobla. Ten, choć kontent, nie spieszył się na salony. Wolał bermudy (noszone bez bielizny) zamiast smokingu.

W podstawówce przetrawiłem tę lekturę bez bólu. Potem wracałem do niej. Choćby na plaży Santa María del Mar, blisko Hawany i Cojímar, gdzie Hemingway trzymał swą łódź „Pilar”…

Nowy przekład wnosi sporo świeżości. Wreszcie Santiago nie żuje mięsa delfina (brrr!) tylko koryfeny. A zamiast ryb latających mamy ptaszory, które być może rozbudzą rubaszną młodzież. Nie czuję tylko tłumaczenia końcowego dialogu. Ale co tam. Za to audiobook w interpretacji Krzysztofa Gosztyły jest absolutnie do słuchania!

Tak, warto wrócić do tej lektury!

[„Stary człowiek i morze”, Ernest Hemingway, Wydawnictwo: Marginesy, 2022]

0

Brak komentarzy.

Podobał Ci się ten wpis?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *